Szukaj
Archiwa

Cmentarze

Film pt. Zwiedzamy cmentarz wojenny w Gałkowie Małym

W lasach wokół Gałkówka niszczeją i zarastają żołnierskie cmentarze. Kiedyś tradycja nakazywała otaczać szacunkiem i opieką wszelkie miejsca wiecznego spoczynku, także groby wrogów. Jak jest dzisiaj?

Szukając grzybów wokół Gałkówka, można się natknąć na spory kopiec opodal drogi. Na jego szczycie tkwi duży głaz, a dalej coraz mniej widoczne rzędy zarośniętych, pozbawionych nagrobków mogił. Trzeba uważać, żeby nie wpaść do którejś z rozkopanych kwater. Napis na głazie oznajmia: „500 tapfere russische Krieger, fanden in diesem Walde, in Nov br. 1914, den Heldentod fur ihr Vaterland”. Po polsku znaczy to: „500 odważnych rosyjskich żołnierzy, poległych w tym lesie, w listopadzie 1914, bohaterską śmiercią za swoją ojczyznę.” Na bocznej ścieżce leży polny kamień, na którym czytamy: „Stefan Sachanow, Boronenko, 266”. Rozglądając się uważnie, można też dostrzec resztki starego ogrodzenia i znacznie nowszą, ale też zniszczoną bramę. Cmentarz to jeszcze, czy już nie cmentarz?

Trochę plotek

Najstarsi mieszkańcy Gałkówka pamiętają czasy, gdy nie było co do tego żadnych wątpliwości. Były tu krzyże i nagrobki, także z polskimi nazwiskami -postawiono je w czasach, kiedy Polak nie wybierał armii. Ponoć dopiero w latach sześćdziesiątych nieznane ręce wyrwały nagrobki i rozrzuciły po stokach kopca. Po pewnym czasie „bałagan” zniknął. Za to pojawiły się w okolicy domy na granitowych fundamentach. – Mogę panu parę pokazać – oferuje się przypadkiem spotkany grzybiarz. Nie interesują mnie okoliczne wille, interesuje mnie cmentarz. – A skąd się wzięły te doły i dziury w mogiłach? – pytam mężczyznę. – To podobno z czasów, gdy Akademia Medyczna w Łodzi skupowała eksponaty do celów dydaktycznych – odpowiada, ale niezbyt pewnie.

Trochę faktów

Listopad 1914 roku był dla dawnego regionu łódzkiego okresem bardzo dramatycznym.  Rosjanom szło o dużą stawkę – na całej lnii frontu przygotowywali ofensywę w kierunku Berlina. W rejonie Łodzi skoncentrowali poważne siły 2 i 5 armii, zaś linia kolejowa w stronę Warszawy stanowiła główną magistralę zaopatrzeniową tego zgrupowania. Wysokość stawki znali także Niemcy. W połowie miesiąca mocarze wzięli się za łby. Całość nazwano „operacją łódzką”. Operacja, charakteryzująca się wyjątkową zaciekłością walk i wyjątkową nieudolnością sztabów, kosztowała obie strony tysiące ofiar. 25 listopada rano 3 gwardyjska dywizja piechoty pruskiej uderzyła na rozstawioną w lesie 6 dywizję syberyjską. Niemcy ruszyli ze wsi Zielona Góra i sąsiedniego Borowa, aby przez Gałkówek przebić się do Brzezin i tym sposobem przerwać okrążenie. Piechota rosyjska broniła się do nocy, czekając na wsparcie. Nie nadeszło. Po zaciętej bitwie gen. Litzmann odzyskał Brzeziny, a rosyjski gen. Hennings porzucił armię na skutek szoku, długo potem leczonego. Rosjanie pozbierani przez gen. Zielińskiego, ruszyli jeszcze do kontrataku i tym ściągnęli na siebie ostateczną klęskę. 6 dywizja syberyjska straciła ponad połowę swoich żołnierzy. Ze zdolnych do walki udało się później sformować zaledwie jeden pułk. Niemcy również ponieśli poważne straty. Efektem dalszych błędów rosyjskiego sztabu było zajęcie 6 grudnia Łodzi przez wojska niemieckie.

Rozbrojone memento

Cmentarz gałkowski pomieścił niewielu, a bitwa brzezińska to też tylko fragment całej operacji. Okoliczne lasy kryją więc inne miejsca pochówku ofiar tamtych bitew, jak choćby w pobliskiej Pustółce czy Zielonej Górze.  Zaniedbanych, zniszczonych, zapomnianych. Dlaczego? Przecież w, Polsce wie każdy, że cmentarz, to cmentarz. Niemcy w 1915 i 1917 roku chowali zabitych wrogów, przestrzegając konwencji międzynarodowych. Takie inskrypcje, jak ta w gałkowskim lesie, nie były tylko rycerskim gestem. Dyktowała je też obawa przed złamaniem powszechnie obowiązujących zasad. W okresie II Rzeczpospolitej środki finansowe na utrzymanie żołnierskich cmentarzy były regularnie asygnowane ze skarbu państwa, a bezpośrednią opiekę przejęły organizacje społeczne. Przedwojenna gmina Gałkówek też wywiązała się z tych obowiązków. O rosyjskie mogiły z I wojny zadbali też niemieccy okupanci podczas II wojny. Nie miejsce tu na rozstrząsanie kierujących nimi pobudek. Dość, że potem przez ponad pięćdziesiąt lat lasy wokół Gałkówka zarastały żołnierskie cmentarze. Problem opieki nad nimi zniknął tyleż bezgłośnie co skutecznie. Sołtys Gałkówka pamięta dobrze plan rozmieszczenia poszczególnych kwater, lecz nic nie może. Nie to, żeby nie chciał, ale w gminie Koluszki brakuje czasem środków nawet na sprawy bieżące. Młody wikary z miejscowej parafii stwierdził, iż sprawą zająć się nie może, bo skoro cmentarz jest rosyjski, znaczy, że na nim leżą „innowiercy”. Zirytowało mnie to, próbowałem więc „aluzyjnie” postraszyć księdza starym pociskiem armatnim z owej bitwy, tkwiącym ciągle jeszcze w wieży kościoła, jak groźne memento. Spokojnie poinformował mnie, że pocisk jest rozbrojony.

Kamień przy kamieniu

Kilka lat temu przewodniczący rejonowego koła ZBoWiD patronował dostawieniu na wzgórze cmentarza drugiego kamienia pamiątkowego – ku czci… żołnierzy polskich, poległych w kampanii wrześniowej. Zginęli tu ponoć przechodząc przez wieś. Ilu ich było i gdzie dokładnie polegli trudno dziś ustalić. Postawiono też symboliczny grób nieznanego żołnierza – na cmentarzu cywilnym, po drugiej stronie Gałkowa. Harcerze czasem odświeżą farbą niemiecki napis na starym kamieniu. Bunnistrz Koluszek czeka, aż ktoś przedłoży jego Radzie jakiś wniosek w sprawie starych rosyjskich mogił. I to wszystko.

W Pustułce, gdzie spoczywają żołnierze Litzmanna, jest jeszcze gorzej. Pustułka leży w gminie Brzeziny (woj. skierniewickie), a w Brzezinach jest Muzeum Regionalne. Niestety, niemieckie mogiły z I wojny światowej leżą poza  zainteresowaniami czy może kompetencjami tej placówki. Trzeba uczciwie przyznać, że brzezińscy muzealnicy opiekują się wieloma starszymi zabytkami i mają problem ze zniszczonym w latach wczesnego PRL-u miejscowym cmentarzem żydowskim. Kamienne tablice do dziś tworzą tam groblę na stawie. W Pustółce więc chwasty, a gdzieniegdzie i śmieci pokrywają groby. Także i te ź polskimi nazwiskami. Już ich prawie nie widać. A polskie przysłowie mówi: czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Sprawa zatem w świadomości społecznej nie istnieje. Jednak pewien pracownik Wojewódzkiego, Konserwatora Zabytków w Piotrkowie twierdzi, że rząd RP posiada fundusze na cmentarze wojenne. I to na koncie gospodarki' komunalnej. Ale przydziela je na wniosek lokalnych władz, z konkretną motywacją. Polska powinna więc zadbać o żołnierskie groby na mocy konwencji genewskiej i haskiej. Wszak według tych praw walczymy do dzisiaj o nasze cmentarze we Lwowie, Wilnie czy nawet w Katyniu.

Na wzgórzu leśnym w Gałkówku stoją obok siebie dwa duże kamienie. Ten niemiecki, z 1914 roku, upamiętniający śmierć rosyjskich żołnierzy, i ten polski, sprzed kilku lat, ku czci żołnierzy polskich poległych w II wojnie. Kamienie zwrócone są licami w przeciwnych kierunkach.

PIOTR WERNER

Print Friendly, PDF & Email